Niedługo po tym Izabeal przywieźli do sali, gdzie leżała wcześniej. Czas było do rozmowy, której jakoś nie chcieli zaczynać... Lecz jednak musieli...
W SALI, GDZIE LEŻAŁA IZABEAL:
- Słuchaj, jest taka sprawa... – zaczął Bill.
- Ta... – przywtórzyła Andrea.
- O co chodzi? – zapytała się Izabeal.
- No... Chodzi o to, że... Co pamiętasz z tamtej nocy? – zapytała się jej Andrea.
- Szczerze? – zapytała się znacząco Izabeal. – Nic...
- Aha... Bo tak naprawdę my chcieliśmy wiedzieć co się stało... – skłamała Andrea.
- Na pewno? Coś mi tu nie pasuje... była ciekawa Izabeal.
- Na serio... Nic sobie nie przypomniałaś??? Nie wiesz co się wydarzyło dziś w nocy? – zadał pytanie podchwytliwe Bill.
- Ok... Powie mi ktoś co się święci, czy mam sama zgadywać?! – zapytała się dość już wkurzona Izabeal.
- Bo jest sprawa... – zaczął Bill, ale nie dokończył.
- No, to widzę... – odpowiedziała blondynka.
- Chodzi mu o to, żebyś nie mówiła, że to Tom cię naćpał. – powiedziała na jednym oddechu dziewczyna.
- I tak nic nie pamiętam... Film urwał mi się w połowie koncertu, może trochę dalej... – powiedziała, śmiejąc się Izabeal. – Ale jak nawet sobie przypomnę, to i tak nic nie powiem.
- Słowo??? – zapytał się Bill.
- Słowo... – odpowiedziała podejrzliwie blondyna.
- Idę do sklepu. – powiedziała blondynka.
- Idę z Tobą. – powiedział brunet.
- Ej, co jest? – zapytała podejrzliwie dziewczyna.
- Co? – zdziwił się farbowany brunet.
- No właśnie! Co?!!! – zaśmiała się dziewczyna.
- No co? Ja idę... – powiedziała szatynka, z nową energia w głosie, zupełnie inna, niż dwie godziny temu.
- No to ja też... Orbitkę sobie kupię. – powiedział chłopak.
NA SZPITALNYM KORYTARZU:
- O co jej chodziło? Nie wiesz? – zapytała dziewczyna.
- Nieee... – odpowiedział jej chłopak. – Ej, słuchaj, bo...
- Nooo... – ciągnęła go za język Andrea. – Halo...
- Jest sprawa, eee... – mówił brunet.
- No gadaj wreszcie! – nie wytrzymywała sztynka.
- No, bo... – jąkał się brunet – Eee...
- No eee... – naśladowała go szatynka.
- Będziesz ze mną chodzić? – powiedział na jednym oddechu Bill.
- Że co? – zdziwiła się szatynka.
- No, ten tego... Będziesz ze mną chodzić? – powtórzył chłopak.
- No, nie wiem... – powiedziała poważnie szatynka.
- Dobra... Rozumiem... – zasmucił się brunet.
- Dobra! – zaczęła śmiać się szatynka.
- Jeeeeeeeeeest!!! – Bill zaczął krzyczeć na cały korytarz.
- Przestań, bo się ludzie na ciebie patrzą... – pouczyła go szatynka.
- Przepraszam... To z wrażenia... – powiedział Bill.
- A teraz chodź, bo nam sklep zamkną... – zaczęła biec szatynka, a zaraz za nią farbowany brunet, czyli Bill.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz