Cześć wszystkim!!!

Hejka, witam wszystkich na moim blogu. Jest to blog z moim opowiadaniem. Dobra, aby tu dłuzej nie gadać, powiem tylko ZAPRASZAM!
Karola

niedziela, 30 grudnia 2007

Zawsze jest ta druga strona... cz.7

I tak Gustav został sam... Nie wiedział co się za chwilę stanie. Wiedział jedynie, gdzie poszli Andrea i Bill, ale nie był tego pewien...
Natomiast Andrea była już półżywa... Nic, z resztą dziwnego. Nie spała całą noc!
PRZED SZPITALNYM SKLEPEM:
- Nie chciałabyś wrócić do domu przespać się? – zapytał się Bill Andrea’y.
- Nie... Nie mogę... Z resztą, i tak bym nie usnęła. Zbyt wiele wrażeń... Co tu dużo gadać?! Sam przecież wiesz... – odparła Andrea.
- Może to pytanie jest dziwne, ale jeszcze nie wiem, jak ty się nazywasz... Powiesz mi? – zaśmiał się Bill.
- A! Tak... Jestem Andrea Gustaffson. – przedstawiła się dziewczyna. – A ty?
- Ja? Ja jestem Bill Kaulitz. – przedstawił się Bill. – A jak nazywa się Twoja przyjaciółka?
- Ona nazywa się Izabeal Smith. Znamy się od przedszkola. Razem chodziłyśmy do tego samego. – powiedziała szatynka.
- Aha... – odpowiedział Bill. – A opowiedz mi coś jeszcze o sobie...
- Dużo by tu mówić... – odpowiedziała dziewczyna.
- Opowiedz... Mamy przecież trochę czasu. – nalegał chłopak.
- No dobra... – uległa szatynka. – A więc! Mam obecnie 17 lat. Urodziłam się we Francji, mój ojciec był Francuzem, matka Niemką. Urodziłam się przypadkiem... Z wakacyjnego romansu mamy i taty. Moi rodzice ożenili się tylko ze względu na mnie, ale i tak rozwiedli, jak miałam 2 latka. Później mama ożeniła się ponownie, z jakimś Jensem Patrick’iem, ale rozwiedli się po trzech, może czterech latach małżeństwa. Ale muszę Ci powiedzieć Bill, że ja i mama byłyśmy nawet szczęśliwe. Dużo pił, grał w kasynie. Umiał tak całymi nocami tam siedzieć, dopóki nie przegrał wszystkich pieniędzy. Mama często przez niego płakała. To właśnie był powód tego rozwodu. Później mama już się nie ożeniła. Nawet nie związała się z nikim. Powiedziała sobie dość, i zajęła się tylko mną. I myślę, że tak jest dobrze. Nie potrzebny mi żaden prawdziwy, ani przybrany ojciec.
- A Twój ojciec, kontaktujesz się z nim? – zapytał Bill.
- Nie. Ostatni raz widziałam go właśnie wtedy kiedy odchodził. – odpowiedziała ze smutkiem w głosie Andrea.
- A więc nie miałaś udanego życia? – zapytał się znając, już odpowiedź Bill.
- Wiesz, mimo wszystko, cieszę się, że mam taki, a nie inny życiorys. Myślę, że jakbym miała życie usłane jedynie różami, to nie poznałabym prawdziwego sensu życia, nie wiedziałabym co to znaczy prawdziwa miłość, czy szczęście. I takie, jakie ja mam życie, takie uważam właśnie za udane. – powiedziała dziewczyna.
- Moją historie znasz już pewnie, co nie? – zapytał Bill.
- Tak, z gazet. – odpowiedziała Andrea.
- Opowiedziałaś mi o przeszłości, a jak wymarzyłaś sobie przyszłość? – zapytał Bill.
- Chciałabym studiować na Brotweyu, i zostać zawodową tancerką, albo zostać projektantką mody, i otworzyć własną firmę. Jeszcze nie wiem... – powiedziała dziewczyna, a po chwili zapytała. – A jak ty wyobrażasz sobie swoją przyszłość?
- Ja bardzo podobnie... Też chcę projektować ciuchy... – odpowiedział Bill, śmiejąc się.
- Mamy coś wspólnego... – zaśmiała się dziewczyna.
- Rzeczywiście... – zaczął się śmiać także Bill.
- Ale nam zeszło! Już gadamy 40 minut. – ponagliła Billa Andrea.
- Już?! Tak szybko?! – zdziwił się chłopak.
- No... Tak... – powiedziała szatynka. – A co powiemy Gustavowi?
- Że nie mogliśmy znaleźć sklepu, a gdy już go znaleźliśmy, to była straszna kolejka. – zaśmiał się Bill.
- Dobra, ale chodź już kupić tą cole... – powiedziała szatynka.
- Tak jest! – zaśmiał się Bill.
- Nie wygłupiaj się, tylko chodź! – rozkazała mu Andrea.
W SALI, GDZIE LEŻAŁA IZABEAL:
- Gdzie oni się podziewają?!!! – zastanawiał się głośno Gustav. – Już dawno powinni tu być! Tutaj mi się dziewczyna wybudziła, a ich nie ma!
- A gdzie Izabael?!!! Coś jej się stało tak?!!! – krzyczała Andrea.
- Nic jej nie jest. Właśnie się wybudziła, i wzięli ja na badania...
- Co takiego?!!! Jest, jest, jest! – darła się na cały szpital, i skakała z radości.
- Proszę się tak nie śmiać, bo nam pani chorych ze śpiączki powybudza! – powiedziała do niej pielęgniarka, przechodząca obok.
- Ale proszę pani pielęgniarko! Minister zdrowia mi kazał wszystkich powybudzać! – odparła dziewczyna.
- Proszę nie skakać! Lepiej niech pani posłucha! – powiedział i zaśmiał się doktor.
- Dobrze... – powiedziała szatynka.
- Dziewczyna czuje się dobrze. Ale musimy zostawić ją jeszcze w szpitalu, na obserwacje. – powiedział lekarz. – Ale myślę, że... Dzisiaj jest czwartek, tak?
- Tak. – odpowiedział Bill.
- To może wyjdzie nawet w poniedziałek. – powiedział lekarz, i poszedł korytarzem w prawo.
- Dzięki za wszystko chłopaki! – przytuliła się do obojgu chłopaków Andrea.
- Nie ma sprawy... – odpowiedzieli jednogłośnie Bill i Gustav, po czym się oboje ośmiali.
- No to ja jadę chyba do domu, ale wstąpię jeszcze do Toma... A ty Bill? – zapytał blondyn.
- Nie, zostanę jeszcze chwilę, poczekam na Izabeal. – powiedział Bill, a po chwili dodał. – A co robimy z... Tomem. Musimy przecież powiedzieć o tym Izabeal!
- No właśnie... – przywturzył mu blondyn. – Ale na mnie nie liczcie! Ja muszę iść do domu, i wziąć gorącą kąpiel.
- No dobra... To na razie... – powiedział Bill do Gustava.
- Narka... – odpowiedział Gustav.
- Cześć... – pożegnała się z Gustavem Andrea.
- A więc kto mówi? – zapytał się Bill Andrea’y.
- Ja mogę jej powiedzieć, co ty jej chcesz powiedzieć... – powiedziała dziewczyna.
- Czyli? – nie rozumiał Bill.
- No wiesz! Takie wprowadzenie... – odpowiedziała dziewczyna.
- A dlaczego ja mam mówić jej o tym, co? Dlaczego nie ty? Przecież ty jesteś jej przyjaciółką... – odpowiedział brunet.
- Ale ty jesteś głównym pomysłodawcą... Ty to wymyśliłeś, i powiesz jej to najlepiej, naprawdę... – powiedziała Andrea, z lekkim uśmiechem.
- No dobra... Wymusiłaś na mnie... Ale następnym razem ty mówisz! – uśmiechnął się do Andrea’y Bill.
- Wiesz, oby takich razów więcej nie było... – wytyknęła język Bill’owi Andrea.

Brak komentarzy: