Cześć wszystkim!!!

Hejka, witam wszystkich na moim blogu. Jest to blog z moim opowiadaniem. Dobra, aby tu dłuzej nie gadać, powiem tylko ZAPRASZAM!
Karola

piątek, 28 grudnia 2007

Zawsze jest ta druga strona... cz.5 (już)

PRZED BLOKIEM WUJKA ANDREA’Y:
Andrea podjęła decyzję – wróci tam. Jeszcze nie wiedziała, co im powie, ale była pewna, co do tego, co postanowiła. Już nie była taka przybita, jak wtedy, kiedy szła do domu. Nie wiedziała, dlaczego, ale była nawet lekko wesoła. Tylko jedno nie dawało jej spokoju... Myślała ciągle, jak potraktują ją teraz. Ale coś jej mówiło, że wszystko będzie dobrze. Lecz nawet nie wiedziała, czy zostanie tam, czy może pójdzie po Izabeal, aby zabrać ją do domu... A może pójdzie tam pod pretekstem, że przyszła po Izabeal, ale zostanie tam... Nie wiedziała. Nawet o tym nie myślała... Dopiero, kiedy doszła do budynku, gdzie były garderoby chłopaków, dopiero wtedy zastanowiła się, co im powie... Dopiero teraz zdała sobie sprawę, z tego, co robi... Znów pojawiły się myśli o powrocie do domu. Ale nie teraz, już zbyt daleko doszła... Już nie... Odruchowo nacisnęła na klamkę, i otworzyła drzwi... Do jej uszu doleciała jedynie głośna muzyka. Nagle z garderoby Toma wyszła Izabeal, zupełnie pijana... Zaraz za nią wyszedł, również zupełnie pijany Tom. Już wiedziała, co się ma stać. Natychmiast chwyciła Izabeal za rękę, i zaciągnęła na dwór.
NA DWORZE:
- Co ty robisz?!!! Izabeal! – zaczęła krzyczeć Andrea do przyjaciółki.
- Nie drzyj się tak! Wszystko słyszę! To po pierwsze, a po drugie... – nie dokończyła Izabeal.
- Po drugie, to wracasz do domu... – krzyczała Andrea.
- Nie zachowuj się jak dziecko! Andrea... – zaczęła Izabeal.
- Dziecko, to ty możesz mieć, jak się z nim... – nie dokończyła Andrea. – Izabeal, co ci jest??? Izabeal! Nie wygłupiaj się! Izabeal!
Izabeal upadła na ścianę. Nie odzywała się... Andrea szybko pobiegła do Toma.
W KORYTARZU, GDZIE BYŁY DRZWI DO GARDERÓB CHŁOPAKÓW:
- Co ty jej zrobiłeś, co?!!! – zaczęła wrzeszczeć Andrea do Toma.
- O co ci chodzi?!!! – zapytał się chłopak, udawając, że nic nie wie...
- Jak to, o co? Upiliście ją tak, że teraz leży na ścianie i się nie odzywa! – w tym momencie zaczęła płakać.
- Nie rób takiej minki, to nie robi na mnie wrażenia... A po za tym mała ilość marihuany jeszcze nikomu nie zaszkodziła... – Tom nie dokończył. Andrea przyłożyła mu w policzek.
- Naćpałeś ją?!!! Ty podły łotrze, ty, ty... Nie ma na ciebie słów, wiesz?!!! – zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Taka już moja natura słonko... – uśmiechnął się Tom do dziewczyny, która cała była zapłakana.
Nagle z pokoju wyszedł Bill.
- Co się tu dzieje?!!! – zapytał przerażony Bill, od razu poznał dziewczynę, którą poznał godzinę temu.
- Twój kochany braciszek naćpał moja przyjaciółkę, i teraz ona leży pod ścianą nieprzytomna. – powiedziała Andrea, pogrążając się jeszcze bardziej w płaczu.
- To prawda?!!! Tom, to prawda?!!! – Bill darł się na Toma, który jakby nie reagował.
Nagle do korytarza weszła Izabeal:
- Nie dobrze mi... – mówiąc to, znów upadła.
- Dajcie coś do siedzenia... Szybko! – krzyczała Andrea, i podbiegła szybko do przyjaciółki, opierając ja o ścianę. – Szybko...
- Uuuu... Nie przyzwyczajona jakoś... Mogła mi powiedzieć... – śmiał się Tom.
- Ty draniu!!! – podbiegła natychmiast do niego Andrea, i wymierzyła mu w policzek.
- Znalazła się... Przybłęda... – chłopak śmiał się nadal.
- Jesteś bezczelny!!! – krzyczała dziewczyna.
- To po tatusiu... – Tom zaczął śmiać się jeszcze bardziej, ale przestał kiedy dziewczyna wymierzyła mu kolejny policzek. – Jak jeszcze raz mnie uderzysz, to...
- To co?!!! Uderzysz mnie?!!! – zapytała się płacząc Andrea.
- A żebyś wiedziała! Bo to, co teraz zrobiłaś nie było śmieszne... – odpowiedział, już na poważnie Tom.
- A to, co ty zrobiłeś, to może było śmieszne... – zaczęła jeszcze bardziej krzyczeć dziewczyna.
- Przynajmniej w większym stopniu, niż to, co zrobiłaś mi ty! – odpowiedział Tom.
- Ty łotrze! – krzyczała dziewczyna, zaciskając zęby.
W tej chwili z pokoju wyszedł Bill z krzesłem.
- A wy znowu?!!! Teraz nie czas na kłótnie... – powiedział Bill.
- To niech ten twój braciszek nie śmieje się z tego, że Izabeal leży pod ścianą nieprzytomna i naćpana! – krzyczała dziewczyna.
- Tom, czy ty zawsze musisz być taki? – zapytał spokojnie Bill.
- Jaki? – zaśmiał się Tom.
- Nie ważne. – powiedział Bill, i zwrócił się do Andrea’y. – Nie zwracaj na niego uwagi. On zawsze jest taki, jak jest upity na maxa...
- Ale to go nie usprawiedliwia! – krzyczała Andrea.
- Wiem, ale przynajmniej ty bądź mądrzejsza, i nie kłóć się, proszę... – poprosił Bill Andrea’e.
- No dobrze... – zgodziła się Andrea, ale nie chętnie.
- Masz, daj jej to krzesło, ja zadzwonię po karetkę... – Bill zwrócił się do Abdrea’y.
- Dobrze. – odpowiedziała dziewczyna, zupełnie już skołowana.
Kiedy Andrea sadzała Izabeal na krześle, z pokoju wyszedł Gustav i Georg.
- Co tu się dzieje?!- zapytał Gustav.
- A... Dużo by tu mówić... – wymigiwał się Tom od odpowiedzi.
- Ja mam czasu dużo, więc możesz mówić ile chcesz czasu... – odpowiedział Gustav.
- Ale ja nie mam. O! – odpowiedział Tom, i poszedł do siebie.
- Co się tu dzieję? – zwrócił się Gustav do szatynki.
- Ten przeklęty debil naćpał moją przyjaciółkę marihuaną, a teraz ona leży nieprzytomna... – z trudem wymówiła te słowa dziewczyna, ponieważ przeszkadzał jej płacz, który cały czas się powiększał.
- Nie płacz... Wszystko będzie dobrze... – próbował pocieszyć Andrea’ę Gustav.
Do korytarza wszedł Bill.
- Karetka wezwana. – powiadomił wszystkich Bill.
- Dobrze. A kiedy będzie? – zapytała się szatynka.
- Powinna być za piętnaście minut. – odpowiedział Bill, a po chwili zapytał się. – A gdzie Tom?
- Poszedł do siebie. – odpowiedział Gustav.
- Bardzo dobrze. Tutaj by tylko przeszkadzał. – odpowiedział Bill.
Karetka przyjechała szybciej, niż wszyscy się spodziewali. Razem z Izabeal do szpitala pojechała Andrea, Bill i Gustav.

Brak komentarzy: