Cześć wszystkim!!!

Hejka, witam wszystkich na moim blogu. Jest to blog z moim opowiadaniem. Dobra, aby tu dłuzej nie gadać, powiem tylko ZAPRASZAM!
Karola

poniedziałek, 31 grudnia 2007

Zawsze jest ta druga strona... cz.10

PIĄTEK, GODZ.15.00, SALA W KTÓREJ LEŻAŁA IZABEAL:
- Cześć. – przywitała się z przyjaciółką Andrea, i uśmiechnęła się do niej.
- O! Cześć... – odwzajemniła swój uśmiech Izabeal, do przyjaciółki.
- Nie zgadniesz! – wykrzyknęła szatynka.
- No nie... – uśmiechnęła się do niej blondyna.
- Jutro... – szatynka trzymała przyjaciółkę w niepewności. – Jutro...
- No co jutro?!!! – stawała się coraz to bardziej wkurzona blondyna.
- Jutro możesz iść do domu! - odpowiedziała dziewczyna.
- Taaa... Na serio? – zapytała się znacząco blondyna.
- Yhy... – szatynka pokiwała głową na znak zadowolenia.
- Juhu!!! – wykrzyczała dziewczyna.
- Dobra... A co u ciebie??? – zapytała się szatynka.
- Eee... Nic nowego... Żarcie nie dobre, łóżko nie wygodne itd. – żaliła się przyjaciółce Izabeal.
- Wiadome, jak to w szpitalu! – zaśmiała się dziewczyna.
- Taaa... – odwzajemniła uśmiech blondyna. – A! Powiesz mi wreszcie co jest między Tobą, a Billem???
- Jutro, moja droga, jutro... – Andrea uśmiechnęła się do koleżanki.
- Wczoraj mówiłaś, ze dzisiaj... – nie dokończyła blondyna.
- Ale to było wczoraj, dzisiaj jest dzisiaj. – odpowiedziała szatynka.
- Nie, to nie! – powiedziała Izabeal, i wytknęła język szatynce.
- Ojejku... Powiedz mi lepiej, co tam jeszcze u ciebie słychać... powiedziała szatynka.
Przyjaciółki rozmawiały tak jeszcze dobre dwie godziny.
W TYM CZASIE U KAULITZÓW:
Tom właśnie schodził ze schodów, kiedy Bill przyrządzał sobie kanapkę.
- O! Braciszek! – zaśmiał się Tom.
- O! Ćpun! – Bill nie odwdzięczył uśmiechu Tomowi.
- Że co... – zapytał się jednocześnie dziwiąco Tom.
- To samo braciszku, to samo... – odpowiedział Bill.
- Bill, coś ci się stało? Uderzyłeś się w głowę, albo coś w tym stylu? – zapytał się Tom.
- Nieeee... Skądże! Ale za to chyba ty tak! – odpowiedział farbowany brunet.
- Bill, co cię ugryzło? – zapytał się Tom.
- A nic... Zupełnie nic, tak sobie tylko mówię... – odpowiedział drwiąco Bill.
- Bill, to już przestaje być śmieszne! Przestań żartować! – odpowiedział Tom.
- A przepraszam... Zapomniałem, przecież ty nic nie pamiętasz! Przecież byłeś tak pijany, że nawet nie wiesz teraz kto to Izabeal Schmit! – wydarł się chłopak.
- Izabeal, Izabeal... Coś mi to mówi... – zastanawiał się Tom.
- A spójrz jeszcze do swojego pustego w głowie słownika, pod hasło MARIHUANA!!! – wydarł się Bill na brata.
- O co ci chodzi???
- O co?!!! Ty się jeszcze pytasz?!!! – wydarł się Bill na brata. – O mało ta dziewczyna przez twoją głupotę nie straciła życia!
- Co??? Dlaczego??? – zapytał się całkiem skołowany Tom.
- Nafaszerowałeś ją prochami, i teraz ona mogła umrzeć! – darł się Bill.
- Ale... Ja przecież... Nie, to przecież nie możliwe! Ja nie mam, nie miałem, i nigdy nie będę miał żadnych prochów! – krzyczał Tom.
- A więc dlaczego przyznałeś się, że to ty ją naćpałeś?! – zapytał się Bill.
- Ja... Ja nie wiem... Zaraz... Coś pamiętam, ale... Ale tak przez mgłę... – mówił Tom.
- Wiesz, choć teraz mógł byś sobie darować tych scen! – krzyczał Bill.
- Poczekaj, nie wiem czy to prawda, ale jeżeli tak to... – zaczął Tom - ...to wiem kto to zrobił.
- Tom, ty mówisz serio? – zapytał się na poważnie Bill.
- Ja zawsze mówię serio braciszku. – odpowiedział Tom.
- Dobra, a więc kto to był? – zaczął wypytywać Bill Toma.
- Ja, pamiętam wszystko przez mgłę, ale... Ale coś tam pamiętam, choć nie wiem czy to prawda, czy może mój wytwór wyobraźni... – zaczął Tom, ale Bill mu przerwał.
- Dobra, opowiedz wszystko po kolei, ja się tak nie upiłem, więc pamiętam wszystko z tej katastroficznej imprezy.
- A wiec... Może... Zaraz... To było jakieś dziesięć minut, po pójściu z imprezy tej szatynki, jak jej tam było... – zawahał się Tom.
- Andrea’y? – podpowiedział Bill bratu.
- O! Tak! Andrea’y... Zdzwonił telefon, to znaczy przyszedł mi sms. Ty myślałeś, że to twój, bo mieliśmy te same dzwonki, ale...
- Wiem, tak było! Ty mówisz prawdę... – zdziwił się brunet, który do końca nie wierzył, że jego brat mówił prawdę.
- A co ty myślałeś? – zapytał się blondyn.
- Dobra, oszczędź sobie... Mów dalej! – rozkazał chłopak.
- Nie poganiaj mnie! – powiedział blondyn.
- Dobrze, ale mów... – prosił brunet.
- Był to nr mi nie znany. Pierwszy raz go na oczy widziałem. – mówił blondyn.
- A co było w tym sms-ie? – zapytał się Bill.
- Ten ktoś napisał mi, żebym wyszedł na dwór. Zrobiłem, jak kazał. – mówił Tom.
- A więc to dlatego wtedy wyszedłeś?! – zapytał się twierdząco Bill.
- Tak, Bill... Tak, właśnie dlatego. – odpowiedział blondyn.
- Teraz wszystko rozumiem... – odpowiedział mu brat. – A masz jeszcze ten sms???
- Tak, mam go w komórce, nie chciałem go wykasowywać, kiedy go dostałem, nie chciało mi się... A później już sam o nim zapomniałem. Wiesz braciszku, tak to jest... – zaczął Tom, ale nie skończyła bo przerwał mu brat.
- Dobra, bez zbędnych tekstów jak ten ktoś wyglądał? – zapytał się Bill.
- Nie wiem, nie widziałem... Ale... Ale widziałem tatuaż z lwem na ramieniu. – przypominał sobie Tom.
- Pamiętasz może jeszcze coś??? – zapytał się Bill.
- Nie, już nie... Ale... – zatrzymał się Tom.
- Tak braciszku??? – ponaglał go Bill.
- Miał taki, chropowaty głos... Taki wkurzający lekko... – powiedział blondyn.
- Oki, świetnie braciszku! A pamiętasz może jeszcze jakiego był wzrostu, albo coś innego??? – zapytał się Bill.
- Był wzrostu... Był gdzieś taki jak ja... – powiedział Tom, ale nie dokończył.
- Chodź braciszku, idziemy wszystko powiedzieć dziewczynom. – powiedział Bill, i zciągnął brata z kanapy.
A więc chłopaki szybko pobiegli do szpitala.

1 komentarz:

Martina pisze...

Super jest ta część. Taka tajemnicza... Ciekawe kto był...? Ten facet, co wysłał sms-a do Toma...? Czekam na nexta.