Cześć wszystkim!!!

Hejka, witam wszystkich na moim blogu. Jest to blog z moim opowiadaniem. Dobra, aby tu dłuzej nie gadać, powiem tylko ZAPRASZAM!
Karola

piątek, 4 stycznia 2008

Zawsze jest ta druga strona... cz.11

Chłopaki szybko pobiegli do szpitala, i z wielką prędkością wlecieli do sali, gdzie leżała Izabeal, tak, że o mało nie natrafili o ściane...
W SALI GDZIE LEŻAŁA IZABEAL:
- A... A co wy tu robicie?!!! – zdenerwowała się blondynka.
- My??? Gdzie jest Andrea? – zapytał się farbowany brunet.
- Nie ma, przyjdzie później... Ale co... – nie dokończyła dziewczyna.
- Daj mi do niej numer telefonu. Szybko. – mówił w wielkim rozpędzie brunet.
- Ok. Ale po co wam ona? – zapytała się dziewczyna.
- Nie ma czasu... Dawaj. – rozkazał brunet blondynce, i wyjął komórkę z kieszeni.
- Ok. Dobra... Możesz? – zapytała się dziewczyna.
- Tak. Podawaj. – odpowiedział farbowany brunet.
- Oki... 555874353 – podała dziewczyna, i zaraz zapytała. – Ale po co wam on?
- 555874353, tak? – zapytał się Bill dla potwierdzenia.
- Tak, ale po co wam on? – zapytała się Izabeal już bardziej siebie, bo nagle ta sala opustoszała...
Bliźniaki szybko wyszli ze szpitala, i Bill zadzwonił do Andrea’y.
ROZMOWA BILLA I ANDREA’Y:
- Halo... – zaczęła Andrea.
- Cześć, tu Bill. – powiedział brunet.
- Ooo... Bill... Cześć! Ale skąd masz mój numer? – zapytała się dziewczyna.
- Teraz to nie jest ważne... Słuchaj to nie jest rozmowa na telefon. Możemy się spotkać, teraz? – zapytał się Bill.
- No dobra, ale gdzie? – zapytała się dziewczyna.
- Kawiarnia „Geschenke”, za półgodziny, oki? – zapytał się brunet.
- Dobra... – odpowiedziała dziewczyna.
KAWIARNIA „GESCHENKE”, PÓŁGODZINY PÓŹNIEJ:
- Gdzie ona jest? – denerwował się Bill.
- S pokojnie braciszku, nie przejmuj się! – odpowiedział mu Tom, i pogładził po ramieniu.
Nagle do kawiarni weszła dziewczyna. Bill od razu poznał, że to Andrea.
- Cześć. – odpowiedziała niechętnie dziewczyna spoglądając krzywo na Toma.
- Cześć. – odpowiedziała szybko Bill.
- Ta... Hejka... – odpowiedział krzywo Tom.
- Dobra... Co jest? – zapytała się dziewczyna szybko, zauważając przy tym, że to bardzo ważne.
- Bo widzisz... Tom tego nie zrobił... – zaczął Bill, lecz szatynka mu przerwała.
- Czego? – zapytała się dziewczyna, udawając, że nie wie o co chodzi.
- No... Tom nie naćpał Izabeal... – mówiąc to Bill nachylił się bardzie j do dziewczyny.
- A więc kto? Święty Mikołaj? A może jego renifery, co? Taki prezent gwiazdkowy... – odpowiedziała mu dziewczyna.
- Tom, czy mógłbyś coś powiedzieć, a nie siedzisz jak ten słupek... – Bill zwrócił się do siedzącego obok Toma.
- Po pierwsze to słupy nie siedzą... A po drugie to przecież powiedziałem hejka. – odpowiedział Tom.
- Tom... Nie wygłupiaj się... Przynajmniej teraz mógłbyś się normalnie zachowywać, a nie jak ten debil... Opowiedz jej wszystko... – powiedział Bil do Toma.
- Dobra, dobra braciszku... – odpowiedział Tom, i zaczął opowiadać wszystko, co zdarzyło się podczas tej imprezy opowiadać.
Po półgodzinie opowieści Toma:
- A więc ty ją nie naćpałeś? – zapytała się dziewczyna.
- Nie... – odpowiedział Tom.
- Masz jeszcze tego sms-a? – zapytała się dziewczyna.
- Tak... Masz... – Toma podał komórkę szatynce.
- Zaraz... – dziewczyna wyjęła swoją komórkę z kieszeni.
- Przecież to on!!! – wykrzyknęła dziewczyna.
- Kto? – zdziwił się Bill.
- Jak on wyglądał?!!! – szatynka wstała i wykrzyknęła na całą kawiarnie.
- Kto? – zdziwił się blondyn.
- Andrea, usiądź... – Bill tymi słowami złapał szatynkę za rękę, i przysunął się do niej, obejmując ją przy tym.
- Jak on wyglądał? – powtórzyła dziewczyna, bliska już płaczu.
- Ale kto? – zapytał się chłopak.
- Tom... – Bill spojrzał na Toma takim wzrokiem, że Tom zaraz zrozumiał o kogo chodzi.
- Aaa... Nie kojarzyłem... – powiedział Tom, a po chwili dodał. – Nie widziałem go, było ciemno. Ale kiedy jakiś samochód przejeżdżał obok, i smuga światła przeleciała przez nas oboje... Zauważyłem tatuaż, w kształcie lwa na szyi... To wszystko.
Andrea szybko wybiegła z kawiarni, bliska płaczu. Bill zaraz za nią... Tom chciał zostać, ale wcześniej Bill, chyba tak odruchowo, wziął go za rękę, i wyprowadził z kawiarni...