Cześć wszystkim!!!

Hejka, witam wszystkich na moim blogu. Jest to blog z moim opowiadaniem. Dobra, aby tu dłuzej nie gadać, powiem tylko ZAPRASZAM!
Karola

piątek, 19 września 2008

Zawsze jest ta druga strona... cz. 15

A pod ostatnią notką nie pojawiło się nic... Zero komcie, jedynie notka :( Troche mi przykro . . . Jeżeli tak dalej pójdzie, zaprzestanę pisanie tego bloga. Trudno.


Obaj bruneci szamotali się po podłodze. Bill już wiedział kim jest zabójca jego brata. Był to Jim Bucket, chłopak, którego rzuciła Andrea. Wiedział, dlaczego tu przyszedł. Nie był zdziwiony, kiedy go zobaczył. Spodziewał się tego. Nagle pistolet wystrzelił. Kula trafiła w Jima. Zaczął krwawić. Omdlał. Kula trafiła go w brzuch. Bill szybko od niego odszedł. Podszedł do Toma. Jego kula trafiła w płuca, albo tuż obok. Bill jeszcze nie wiedział. Tom był nieprzytomny. Bill odszedł do niego. Jeszcze żył. Czuł to. Łza popłynęła mu po policzku. Bill przytulił brata. Nagle blondyn oprzytomniał. Wiedział co się stało. Nie żalił się nawet, że go boli.
- Bill? Nie martw się... Jeszcze wszystko będzie dobrze... – powiedział Tom, patrząc na brata. Czuł, że widzi go ostatni raz.
- Tom... Nie... Jeszcze nie czas. Jeszcze się ze mną nie żegnaj, słyszysz? Jeszcze nie... – odpowiedział bratu Bil, choć nie zdawało mu się, że to co mówi, jest na darmo, nie wiedział.
- Bill... Wiedz, że zawsze będę Ci pomagał, we wszystkim, zawsze... – chłopak nie skończył, omdlał.
- Tom... Jeszcze nie... Tom! Tom! Tom... – Bill rozpłakał się jak małe dziecko, ściskając w ręce zakrwawioną koszule brata. Szybko jednak wziął się w garść. Musiał przecież zadzwonić po karetkę.
Bill szybko wstał, i zdzwonił po karetkę.
ROZMOWA BILLA PRZEZ TELEFON:
- Dzień dobry... Chce wezwać karetkę... Berlin, ulica Einstaina 5. – powiedział Bill, powstrzymując przez zęby łzy.
- A możemy wiedzieć co się stało? – zapytała się rozmówczyni.
- Strzelanina. Dwie osoby poszkodowane... Szybko! Jeden z nich to mój brat! On umiera... Szybko... – Bill nie wytrzymał, i rozpłakał się do słuchawki.
- Ooo... Karetka? Hehe... Pożegnaj się z życiem, kochaniutki... – nagle Jim oprzytomniał, i wymierzył pistoletem w Billa.
- Aaa... – Bill zawył z bólu, puszczając słuchawkę, kula utknęła w ramieniu chłopaka.
- Jeszcze kiedyś Cię... – Jim nie dokończył, zmarł, lub unieprzytomniał. Bil tego nie wiedział... Podszedł do brata, zdjął go jedną ręką ze schodów, i położył na podłodze. Objął go, i znów łza spłynęła mu po policzku. Za około 10, może 15 minut, przyjechała karetka. Toma zawieźli do szpitala, razem z Billem. Jimiego zawieźli trzecią karetką.
SZPITAL, GODZINA 15.00:
Do szpitala przyszła Andrea, z listem w ręku, i twarzą całą zapłakaną... Weszła do sali, gdzie leżał Bill.
- Bill, przepraszam... – dziewczyna rozpłakała się kompletnie.
- Ale ty nie masz za co mnie przepraszać! – odpowiedział Bill, i chwycił ją za rękę, lecz ona szybko ją wyrwała.
- Tutaj, w tym liście jest wszystko wyjaśnione... – odpowiedział dziewczyna, i podała Billowi list.
- Ale co wyjaśnione? O co tu chodzi? – Bil nic już nie rozumiał.
- Wszystko zrozumiesz, jak przeczytasz ten list... Zastosuj się do jego wskazówek Bill, proszę Cię... – odpowiedziała dziewczyna.
- Ale Andrea, jakich wskazówek? O czym ty mówisz? – niecierpliwił się Bill.
- Nie spotykaj się już ze mną... To nie ma sensu... Wybacz... – szatynka opuściła salę, i wybiegła na korytarz, rozpłakał się. Nie chciał tego, ale musiała... Musiała, nie było innego wyjścia...
- Ale Andrea!!! Zaczekaj! – krzyczał Bill, ale już na próżno... Andrea’y już nie było w tej sali. Chłopak już wiedział, co zawiera ten list. Nie chciał go otwierać, ale musiał. Musiał, innego wyjścia nie znał z tej sytuacji...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Na THnews jakoś nighy nie miałam czasu czytać całego opowiadania, ale teraz... No cóż, jest SUPER!!! Ja chce następny odcinek xD

(es-ist-vorbei-story.blog.onet.pl)