Cześć wszystkim!!!

Hejka, witam wszystkich na moim blogu. Jest to blog z moim opowiadaniem. Dobra, aby tu dłuzej nie gadać, powiem tylko ZAPRASZAM!
Karola

poniedziałek, 8 grudnia 2008

Zawsze jest ta druga strona... cz. 26

Ło matulo.
Możecie bić. Ale proszę – nie mocno xd
Długo mnie nie było, wiem. Ale to dlatego, że coś się z bloggerem stało! Przez ten problem przez ponad miesiąc nie mogłam się w ogóle zalogować. Nie wiem jakim cudem to mi się dzisiaj udało, no ale nie będę wnikać xd
A teraz, kiedy nie mam nic już chyba do powiedzenia sensownego (może oprócz tego, że jestem chora), to przejdę do konkretów. A dokładniej, do notki. :)






W TYM CZASIE U IZABEAL:
Izabeal nie mogła nadal uwierzyć w to, co zrobiła Andrea – dalej spotyka się z tym dupkiem, który ją zranił. Postanowiła wszystko powiedzieć Billowi. On też powinien o tym wiedzieć.
- Cześć Bill. Tu Izabeal.
- Hej. Coś się stało?
- Możemy się spotkać?
- Możemy, ale kiedy?
- Najlepiej jeszcze dzisiaj.
- Dzisiaj?!
- Tak, dzisiaj, przyjedź po mnie o 19.00, pojedziemy gdzieś do baru. Zdążysz?
- Tak, ale...
- No to na razie.
- Na razie...
No i teraz tylko się wyszykować, jak jej się będzie chciało, i czekać na Billa.
DOM ANDREA’Y, GODZ. OK. 17.30:
Już było po wszystkim. Andrea zamknęła się w łazience, zaczęła mocno płakać. Z resztą nie ma się co dziwić - Jim ją zgwałcił. Dlaczego nie mogła pójść po to głupie piwo?! Nie byłoby teraz tak, jak jest! Tak okropnie, strasznie... Czuła się podle. Myślała, że to jej wina. Zastanawiała się, co będzie dalej. Czy powie komuś? Jeżeli tak, to komu? Najbliższą jej sercu był Bill, ale on dowiedzieć się nie mógł. Izabeal też nie, bo ona mogłaby wszystko wygadać Billowi. Pozostawał jeszcze Gustav, Georg, no i Tom... Ale nie, oni wszyscy mogą wygadać wszystko Billowi. A więc nie zostawał jej nikt, kto mógłby jej wysłuchać. Nikt, nikt, nikt... W takich chwilach chciałaby znać kogoś, kto na 100% nie wygadałby tego nikomu, a tym bardziej Billowi.
Andrea siedziała tak i płakała już dwie godziny. Już nie mogła sobie z tym wszystkim poradzić. Wzięła tabletki... Najpierw, jedną, drugą, a teraz już całą garść. Wyłykała już prawie całe opakowanie. Upadła na podłogę. Była nieprzytomna.
W TYM SAMYM CZASIE W BARZE, GDZIE SPOTKALI SIĘ BILL I IZABEAL:
- Muszę Ci coś ważnego powiedzieć o Andrea’i. – zaczęła Izabeal.
- Co takiego?! Czy coś jej się stało?! - przejął się na maxa Bill.
- Nie wiem, ale może... Ona znów spotyka się z Jimem.
- Że co?!
- Ona znów spotyka się z Jimem. Robi to dla Ciebie. Powiedziała, że robi to dla Ciebie, mnie i Toma, i wszystkich tych, co „przez nią” byli poszkodowani, chociaż każdy wie, że to wszystko przez Jima, ale ona zawsze musi brać całą winę na siebie.
- Nie mogę w to uwierzyć! Nie, to nie może być prawda!
- Może, nie może... To nieważne. To jest prawda Bill, niestety...
- Jadę do niej.
- Jadę z Tobą.
- Chodź.
Bill i Izabeal pojechali razem do Andrea’y.
ZA 20 MINUT, DOM ANDREA’Y:
- Andrea! – wołał Bill.
- Andrea! – wołała Izabeal.
- Andrea! – zawołał Bill, otwierając drzwi od łazienki, gdzie leżała nieprzytomna Andrea. – Tutaj jest! Szybko! Izabeal! Ona jest nieprzytomna!
- Co?!
- Szybko, dzwoń po karetkę! – Bill wziął głowę Andrea’i na swoje kolana i odgarniał jej włosy. – Proszę, kochanie, obudź się...
- Karetka już wezwana. Zaraz będą. – oznajmiła Izabeal.
- Dobra.
- Nadal się nie obudziła?
- Nie.
- Co to jest? – powiedziała Izabeal, zauważając, że Andrea trzyma w dłoni pudełko od tabletek, prawie puste.
- Andrea chciała popełnić samobójstwo...? – przeraził się Bill.
- Coś tu się stało, i mam przeczucie, że w tym wszystkim udział brał Jim...

Brak komentarzy: